28.8.13

***

Zbliża się wrzesień i nie wiem, czy to taka pora czy jak? Zaczyna inaczej pachnieć, i.... coś unosi się w powietrzu. Tak ,wiem nadużywam tego słowa, a może wcale nie nadużywam tylko cholera właśnie tak jest! Czuje magię. Wiesz, ta polega na cieple. Ludzkim, domowym. To wtedy ,gdy przychodzisz do domu gdzie ono po prostu jest, albo nie do domu,jesteś gdziekolwiek i je czujesz. Organizm zaczyna myśleć inaczej. Zamykam oczy, wdycham powietrze i widzę krakowskie przedmieście , mroźne , białe od śniegu, i swój dom gdzie pełno małych świeczek, gdzie jest ciepło, słodka herbata z cytryną i te pomarańczowe drżące światło. Nie to żebym tęskniła za zimą, nie, przecież uwielbiam jesień, szczególnie tą wczesną, ciepłą.
Kiedyś żyłam w pewnej bajce, wszystko miało swój smak i zapach, niepowtarzalny a jednak stały. Byłam strasznie ładna wtedy, a w sobie miałam miliony cząsteczek szczęścia. Chociaż ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, chociaż miałam zaledwie dziewiętnaście lat, chociaż pracowałam w klubach weekendami, żeby opłacić szkołę, czułam się jakbym była najlepsza. Codziennie o siódmej rano jedliśmy tosty z masłem i piliśmy kawę. Gdy coś poszło dobrze, gdy trafiło się coś dodatkowego, kupowaliśmy ser pleśniowy, najtańszy turek, i winogrona ciemne. Zapiekaliśmy go na bagietkach ,a potem kładliśmy na niego winogrona. To była nasza uczta. Smakowało zawsze tak samo, ale zawsze inaczej. Pierwszy nasz wyjazd i niestety ostatni. Było naprawdę zimno, to chyba był listopad. Budziłam się codziennie i wiedziałam, że to jest to, to czego chcę na zawsze, to czego właśnie pragnę. Nigdy już nie byłam taka czegoś pewna. Wiesz, to chyba wtedy stworzyła się pewna bariera. Powstała pewnej nocy w wannie, magia zniknęła. Suchy , lodowaty wzrok mówiący "już Cię nie kocham", próby ratowania czegoś co zniknęło. Desperackie czyny zagubionej owieczki, wpadającej w sidła, nieświadomie. Nigdy tak nie przeżywałam więcej. Co to był dla mnie za cios, który zburzył wszystko. Mnie wierzącą, ufającą, oddającą się na zawsze i po stokroć. To nie jest tak, że tęsknie za zimną. To nie jest tak, że teraz mogłabym wejść w to jeszcze raz, że moglibyśmy razem, że... nie... tylko to chodzi tylko o ten stan. Mówię Ci o nim ,bo to wróciło. to co czułam w sobie wtedy. Dzieliłam to kiedyś z kimś, a teraz dzielę sama ze sobą. Po prostu wrócił ten zapach jesieni, ten z przed kilku lat. Wróciłam taka pewna ja, która w desperacji znów mogłaby wpaść w sidła. Patrzę teraz na to z daleka i cieszę się ,że taka byłam. Może coś popsułam, a może po prostu mnie okłamywano, ale tyle co we mnie było oddania, chęci walki, wiary i nawet tego smutku, bólu rozgoryczenia, cholera jak ja wtedy czułam! To niesamowite jak się rozdwajam, to niesamowite ,że byłam tak wspaniałym człowiekiem. Może znów będę. Coś się zmienia, zapach wraca, i to coś co jest zawieszone w powietrzu. Nie wiem skąd. Chciałabym wierzyć skąd. Ale czy to ważne? To jest, proszę, żeby się utrzymało.

12.8.13

***

-ile mu pokazałaś?-
-wszystko-
- a sam? Może sam zobaczył? -
- może. Ktoś jednak musiał otworzyć mu oczy, pokazać, żeby mógł widzieć wiecej -
- jak się czujesz?-
- obdarta. Sam zobacz, czy to nie ja? Czy to nie mną pachnie?-
-w duzej mierze. Ale jest cos tez jego. Moze pokazalaś drogę. -
- niewątpliwie zrobiłam coś dobrego. Tak jak chciałam. Zawsze-
-czemu wiec zamiast czuc sie dobrze, sprawia Ci to bol, wierci w srodku-
- bo gdy chcialam byc duchem nie wiedzialam jakie to podle. Teraz chcialabym czegos wiekszego. Czegos co sprawiloby  bym stala sie rzeczywista. Glupie marzenia bycia mgla i zapachem, glupie marzenia bycia rosą i wiatrem. Głupie. Chciałabym istnieć, być czymś bardziej cielesnym. Nie tak jak Wy ludzie, ciałem przy ciele. Namacalnym duchem co trwa, a nie mija-
- a potem mowisz ze wszystko zwymiotujesz-
- a potem pragne jeszcze bardziej i wiecej-
- to czlowieczenstwo-
- przeklete i czarne. Cudowne i biale. Proste i szare. Bolace, chore w umysle-
- normalne, nie chore. Zmienia sie tembr glosu, wychodzi na druga, slyszysz ja?-
- achh, nie ma tej drugiej. Jest tylko ta jedna, kryjaca sie za pancerzem, sztuczna w usmiecFhu, czasem nie wytrzymuje, patrzy z uwielbieniem, zatraca sie, oddaje wszystko, chce zapelnic
 dziure, czyms dobrym, wyjatkowym-
- a czym to? Co dobre i wyjatkowe? Skad mamy pewnosc?-
- pewnosc jest jedna. Gdy slizgasz sie po myslach jedna laczy druga, i ma zawzze ten cel, ten sam, ale mozesz ja skołatać, przepleść gałązkami niemocy, Okryć sztucznym tiulem codzienności. Jest tak banalna, tak podstawowa, tak głęboka i pełna wiary, pełna dobra, żaru i ciepła. Pełna nierealności z nie wiary. Zabłakana w rzeczywistości. Możesz być jej pewien, bo cokolwiek się nie pojawi, chodzi tylko o jedno. Zrobisz cos dla mnie? -
- mozliwe, postram sie -
- zaprowadz mnie tam, gdzie moge dotkac tych mysli, gdzie to sie dzieje, gdie scisk w gardle zamienia sie w uscisk, cieply , serdeczny, ale prawdziwy i mocny, i nie prosty po prostu -
- czas minął -
- czas zawsze mija -

6.8.13

***

Zaufanie. Podobnież jest jedną z podstawowych więzi międzyludzkich. Jak to jest, że częściej obdarzamy nim ludzi zupełnie przypadkowych, nie zasługujących, wątpliwych, kompletnie dla nas bez znaczenia, albo ze znaczeniem przemijającym, krótkim. Trudniej nam zaufać tym , którym chcemy. Co trzeba zrobić by człowiek nam zaufał? Co człowiek musi zrobić ,żebyśmy mu zaufali? Jak nauczyć się ufać właściwie? Ile jest jest tego rodzai? Czasami nasze zaufanie jest płytkie, miesza się z pewnością, bardziej siebie, lub rzeczywistości. I istnieje sobie takie, niezachwiane, pielęgnowane ze starannością, ale co w przypadku nagłej zmiany stanu,gdy wkracza jedna zmienna, dlaczego mamy wtedy dylemat, dlaczego w głowie rodzi się milion pytań, do nich tysiąc "ale", setki wahań. Co jest? Ktoś wynalazł jakiś radar ,albo nie wiem zaufaniomierz - tak, możesz mu ufać, tak to co siedzi Ci w głowie jest prawdziwie. twoje postępowanie jest właściwie, nie obawiaj się - nie pewność siebie przeszkadza nam w tej proste czynności? Prostej, bo przecież jest "jedną z podstawowych więzi międzyludzkich"!!!
Cholera! Jak zaufać? Czy to nie było dla mnie takie oczywiste i takie proste jeszcze chwilę temu? Jeszcze chwilę, zaledwie jedno spojrzenie przez ramię wstecz, za siebie, na rok, na dwa, na cholerę to siedzi w głowie. Co się zmieniło? Czy to się nazywa mądrość życiowa? Człowiek ruchany w dupę cały czas w końcu zmądrzał i postanowił nie ufać? - Nie już więcej nie będę, nie dam się nabrać, nie dam się oszukać w sobie, sobie samemu - i to wszystko po to by za chwilę kiwać do siebie głową, tępo przytakując i łapiąc wszystkie te rozsiewające się po głowie imaginacje? Pielęgnować, je dopowiadać i siać -a gdyby tak...., a może... - Jak wytępić przekonanie o czymś równocześnie nie będąc tego pewnym. To jakieś rozdwojenie? Dwoistość sytuacji? Chcę, ale się boję? Na tym to polega. Chcę ,ale nie wiem. Ale wiem, że to i tak nie ma sensu, więc nie chcę. Nie chcę ,żeby chcieć? Zaufam Ci, nie ufając, zachowując ostrożność, filtrując rzeczywistość, przesiewać emocje, zostawiać je na później, uczucia. Co to za zaufanie? Plącze mi się to. Wszystko mi się plącze.
-Czy mógłby ktoś w końcu mnie rozplątać?- wołam przecież i krzyczę, czy ktoś mi w końcu może pomóc? Nie mogę tak tu siedzieć i nic nie wiedzieć. Proszę Pana, proszę tu na chwilę podejść, tylko na chwileczkę, czy mógłby Pan? Jestem taka zaplątana, a to przecież nie przystoi, czy mógłby Pan pomóc, podejść tu na chwilkę? Niech Pan nie odchodzi, jest Pan pierwszy od wielu lat, włosy mam już za długie, kolana mi się zastały. Przychodzą tu czasami, przychodzą żeby karmić, czymś strasznie papierowym, nie ma w tym nic treściwego. Robią tak tylko po to , żeby trzymać mnie przy życiu, ale jakie to życie, jak siedzę tu taka. Splątana na maksa. Już nie pamiętam nawet czemu, czasami myślę, że to tak od zawsze, od samego początku , którego nie potrafię zarejestrować. Kiedy to się wreszcie skończy?Może wtedy gdy dojdziemy kiedy się zaczeło. Ochh proszę Pana, proszę nie uciekać, nie chcę być tak splątana. Proszę Pana, proszę Pana...-

O mnie