23.9.08

***

Pstryk.
Jak szybko człowiek potrafi zmienić siebie?Swoje postępowanie.Za jednym skinieniem.Pstryk!Nagle z uśmiechu w łzy.Z miłości w nienawiść.Z kata w ofiarę.Charakteru nie da się zmienić z dnia na dzień.To siedzi głęboko w nas.To czyni nas tymi którymi jesteśmy. Tworzy.Nie wierzę,że mąż ,który dziesięć lat bije żonę z dnia na dzień przestanie pod groźbą,że ona go opuści.Przystopuje,owszem.Na miesiąc,dwa,może pół roku,a może i na rok,ale to się znów stanie.Tak samo nie wierzę że ktoś kto przez ostatnie cztery lata dzień w dzień udowadniając mi jakim jest egoistą,nagle jest w stanie zmienić,rzucić wszystko,nie dla siebie tylko dla innej osoby.To nie możliwe.Nie realne.Czyste złudzenie.Ja szybko w sytuacjach prowizorycznie kryzysowych jesteśmy w stanie zatracić siebie.Moja złośliwość,wredność,nonkonformizm tworzy mnie od samego początku.Mogę przyhamować swoje chore zapędy rządzenia.Bycia tylko dla siebie,wszystko samej sobie.Mogę nie mieć zawsze ostatniego zdania.Mogę przemilczeć.Nie dlatego,że ktoś mnie zmusza.Nie dlatego,ze sytuacja tego wymaga.Ja po prostu nie czuje już takiej potrzeby.Nie maluje już paznokci na czerwono.Nie muszę.Nie muszę wcale być silna i ze wszystkim sobie radzić.Mogę być słaba.Mogę być dzieckiem.Kiedy tylko poczuje taką potrzebę.Tak mi się wydaje.Wcale się nie zmieniając.Będę dalej taka jaka jestem.Nie dla wszystkich,nie zawsze.Czy człowiek mówiąc"dla Ciebie zrobię wszystko" nie jest słabym człowiekiem?Skoro w słowie "wszystko" mieszczą się rzeczy,których nigdy w życiu by nie zrobił,bo kłóciłoby się to z jego naturą.Czy taki człowiek ma charakter?Z całą świadomością mogę powiedzieć,że nie ma takiej osoby,ani na tym,ani na tamtym świecie dla której byłabym w stanie zrobić wszystko.Przede wszystkim naginać do przesady swoją naturę,to kim jestem.Może dziś wymięło mnie z uczuć.Możliwe,że zmienię zdanie.Daleko mi jak na razie do tego.Nie mówcie nigdy,że moglibyście dla kogoś zrobić wszystko.To tylko ta wasza tania psychologia.Gówno z resztą warta.

4.9.08

***

Pewnego dnia,po pracy i męczącym dla mnie dniu udałam się na przystanek.Czekając na autobus,marzyłam o tym,żeby być już w domu.Zdjąć z siebie ubranie,makijaż,wziąć ciepłą kąpiel i odpocząć.Siedząc w autobusie,miałam w sobie taki wewnętrzny spokój,że już za chwile będę tam gdzie czuje się dobrze.Wysiadając uczucie to nadal potęgowało, i nagle po przejściu paru metrów zorientowałam się,że ja tu wcale nie mieszkam.Mój dom znajduje się parę przystanków dalej.Nie było to jednak miejsce dla mnie obce.Wręcz przeciwnie,znałam tą drogę doskonale.Wczoraj gdy wracałam umęczona do domu,sytuacja znów się powtórzyła.Tym razem jednak zorientowałam się już w autobusie,że podświadomość moja kieruje mnie tam gdzie nie powinna.W tym samym momencie gdy to sobie uświadomiłam,uczucie radości uleciało.Nie potrafię nazwać jednym słowem tego zjawiska.Gdy myślimy tylko i wyłącznie o jednej rzeczy,osobie.Gdy wszystko nam się kojarzy z jednym i tym samym.Wszystko potrafimy w jakiś pokrętny sposób powiązać z daną rzeczą,osobą.Dawno tak nie miałam.Dawno tego nie czułam.Nie z taką siłą,z jaką czuje teraz.Przytrafiło mi się tak dawno temu, raz jedyny,wtedy potrafiłam to nazwać,dzisiaj się,albo boję,albo naprawdę nie pamiętam tego słowa.Walczę trochę z tym co się ze mną dzieje.W znaczących momentach odrzucam od siebie,nie dopuszczam.Spycham na dalszy plan.Ze strachu i niepewności.
Zaczynam porządki.Próby pogodzenia przeszłości,teraźniejszości i przyszłości.Pomaga mi lawenda w woreczku.Prezent przysłany z Francji.Pomaga mi.
Pomogą mi też sobotnie zdjęcia.Subtelne,czyste,niewinne.

2.9.08

***

Hipokryzja.Strasznie późno do mnie dotarło jak wielką hipokrytką jestem.Encyklopedie i słowniki mówią,że jest ona stała cechą ludzkich społeczeństw.Czyż to nie śmieszne?Wymagamy od ludzi rzeczy,do których sami w żaden sposób nie potrafimy się ustosunkować.Czyste wygodnictwo.Jesteśmy mądrzy dając rady naszym przyjaciołom,a nie potrafimy tych rad wcielić w życie jeżeli chodzi o nas samych.Absurd.Łatwo jest mówić,a trudniej jest zrobić.Wiemy to,a jednak nie przeszkadza nam to w głoszeniu swoich życiowych mądrości.Z czym mi się to powiązało?Z obojętnością.Wywodzę się na temat jak bardzo jest ona nie ludzka,jak bardzo może skrzywdzić,a sama stosuje ją codziennie w różnych sytuacjach.Tak jak jest mi wygodniej.Tak,abym zbytnio nie przejmowała się pewnymi rzeczami.Obojętność wobec drugiej osoby,która wykrzykuje w naszą stronę,rzeczy nieprawdziwie,które mają na celu tylko zranienie nas,jest dobra.Jednak ta pozorna,wobec osób do których czujemy coś więcej,lecz nie chcemy tego z jakiś tam powodów okazać-niepotrzebna.Jesteśmy strasznie zagmatwanymi istotami.Utrudniamy sobie sami życie,wierząc w to,że właściwie to sobie je ułatwiamy.Człowiek zamiast być szczery we wszystkim co robi i mówi,często nie dopowiada bądź też zwyczajnie kłamie,aby ułatwić sobie tylko z pozoru pewne rzeczy.Kłamstwo i hipokryzja są nieodłączną częścią naszego życia.Czy tego chcemy czy nie i jak mocno byśmy się nie starali wyplenić te rzeczy z nas samych,nigdy nam się to nie uda.Tak po prostu jest.Chyba łatwiej się jednak żyje mówiąc i sobie i innym "Tak,jestem hipokrytą"

1.9.08

***

Skończyło się.Bańka mydlana nie pozostawiła po sobie,ani miłego zapachu ani mgiełki lekko unoszących się drobinek wody.Nie zostawiła nic,prócz jakiegoś rozgoryczenia.To było więcej niż pewne,jeżeli w ogóle coś takie może być.Dzięki dystansowi,o którym mowa była wcześniej,przywrócenie wszystkiego na dawny tor nie powinno trwać długo.Pozostały pytania,na które to odpowiedzi już nie uzyskam.Nie chce.Tak jest o wiele prościej.Jest jeszcze niemoc.Wmawianie sobie,że nic nie można było zrobić,a przecież gdyby człowiek chciał to zrobić może naprawdę dużo.To przez strach.Lęk przed rzuceniem się na jeszcze głębszą wodę.Połączony poniekąd z próbą podejmowania dojrzałych decyzji,przemyślanych,nie tych pod wpływem chwili,emocji.Za mało mówimy o ważnych rzeczach,a za bardzo zapychamy czas niepotrzebnymi informacjami.Poczucie,że nie zrobiło się czegoś,nie powiedziało,potrafi zmęczyć.Często nie wypowiadamy słów,które cisną się nam w danej chwili na usta.Często są to słowa o dużej wartości,które próbujemy zdyskredytować w naszych głowach.Później pozostaje nam tylko rozmyślać nad tym czego się nie zrobiło.Lubimy to.Gdybyśmy tego nie lubili,nie robilibyśmy tak,prawda?To wynika z wielu czynników,wiem.Wydaje mi się jednak,że te powody znajdują się wtedy gdy próbujemy sami siebie usprawiedliwiać.Gdy tak bardzo nas boli to czego mogliśmy uniknąć,pchnąć w inną stronę,by potoczyło się inaczej,nie tak,byśmy musieli szukać teraz głupich wymówek.Jak często wtedy wchodzi w grę hipokryzja.Taka czysta,sama w sobie.Ja jestem hipokrytką.Dlatego też jutro zacznę wybierać kanapę do mojego mieszkania,zamiast zrobić coś by zabić w sobie poczucie pustki.Nie wiem jak inaczej mam to nazwać.

O mnie