12.6.08

***

Odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę weszło mi już dawno w krew.Tak samo jak i odkładanie uczuć na półkę.Tak jak książki.Różnica polega na tym,że książki poukładane mam w jakiejś tam kolejności.Kolorami,podobną tematyką bądź też od najwyższej do najniższej.Uczucia jednak odkładam nie tam gdzie być powinny i chociaż,od czasu do czasu robie porządek i wszystko jest tam gdzie ma być,przychodzi taki dzień gdzie nic nie jest na swoim miejscu.Niektórzy zarzucają mi pedantyczność,przesadny perfekcjonizm, są w wielkim błędzie.Co z tego ,że skarpetki są poukładane kolorami,jeżeli w głowie można się potknąć,próbując postawić następny krok.To taka skrajność.Wnętrze bije się samo ze sobą i próbuje na zewnątrz pokazać,że jest wszytko ok.Z tym wszystkim silnie związane jest niezdecydowanie.Przeplatające się w każdej dziedzinie życia.Domniemam,że przejdzie mi to z wiekiem.Nauczę się.Popadanie ze skrajności w skrajność.Ogrom sprzeczności.Uwielbiam kawę i papierosy,a przy nich rozmowę z ludźmi.Pije ją z nielicznymi,z tymi których w najprostszy sposób chce obdarować sobą,nie patrząc czy tego chcą czy nie.Jakby nie patrzeć,swego rodzaju egoizm,połączony jednak z chęcią dzielenia się.Patrze na większość z góry,stawiam się ponad nimi,wiedząc w głębi,że jestem lepsza.Zachowując jednak przesadną skromność przy ludziach,których inteligencja nie jest w stanie dorównać mojej,zniżając się w prosty sposób do ich poziomu,aby czuli się dobrze,komfortowo.Narcyzm?Czy może próba podniesienia swojej wartości.Nie w oczach innych,tylko właśnie w swoich.Liczba kontaktów w telefonie,czy komunikatorze internetowym jest dość liczna.Aspołeczna dusza towarzystwa? Jak to jest możliwe,że człowiek,który najlepiej czuje się sam ze sobą,z dala od innych osobników,potrafi tak szybko zaaklimatyzować się w dużej grupie? Tak,dzisiaj stwierdziłam,że jestem jakaś popieprzona.

11.6.08

***

Jest takie jedno słowo określające stan umysłu, pewną formę psychiczno-fizyczną.Słowo do którego prowadzi wiele synonimów.Wiele dróg. Tak banalne i oczywiste,a w życiu codziennym słyszane tak bardzo rzadko.Nie wiesz o jakie słowo mi chodzi?Nie rozumiesz?Nie musisz.Wystarczy,że ja wiem jak jest.Siedzisz i gapisz sie w okno,jesteś gdzieś daleko, jesteś statyczny,nie obchodzi Cię to co dzieje się za oknem,za drzwiami.Siedzisz i przebierasz rękami,robisz w jednej minucie tysiąc rzeczy,myśli przepływają ze zniewalającą prędkością,rozmawiasz na tematy codzienne,zapalasz papierosa,nie obchodzi Cie jednak co się dzieje obok,liczy się tu i teraz.Nagle to wszystko kończy telefon,budzik,dzwonek do drzwi,alarm w telefonie.Wyrywasz się.Jakby nagle ktoś uderzył Cię obuchem w głowę i wrzasnął "Czeka na ciebie rzeczywistość!!!".Chciałoby się wtedy odpowiedzieć,że to jest właśnie rzeczywistość,którą człowiek sobie sam wykreował,że nie trzeba się budzić,bo wcale się nie śni,nie trzeba myśleć o innych rzeczach,bo to co robisz teraz,to są te inne rzeczy,to jest Twoje życie.Konsekwencje poprzedniego dnia,miesiąca,roku,lat każą Ci jednak wstać z fotela,łóżka,trawy i wrócić do rutyny,codzienności.Podobno lepiej jest żyć nie żałując tego co się zrobiło,nie myśląc "co by było gdyby".Tylko do cholery jak?Jak tak można?Gdyby każdy człowiek mógł codziennie,albo co miesiąc być kimś innym.Układać sobie wszystko na nowo,nie krzywdząc przy tym innych.Nie bijąc się ze swoim sumieniem,nie nadwyrężając swojego kręgosłupa moralnego.Cały bełkot pewnego dnia zleje się w jedną całość i na pytanie czy "rozumiesz?",odpowiesz twierdząco.Wtedy już nie będzie tak łatwo.Wkroczy obojętność.Tak bardzo jej nienawidzę.

O mnie