25.12.08

***

Proszę Pana.Zakwitł!Niestety 20 minut później zwiędł
-Zajmij się gotowaniem,ogrodnictwo moja panno nie jest dla Ciebie-
Dobrze.Zatem odpuszczam kompletnie

18.12.08

***

"-To nie jest kwestia wiary.Tak?Bo widzisz,albo się coś uznaje,albo nie.To kwestia czy tego doświadczyłaś czy jeszcze nie."Niewiara" jest kwestią "niedoświadczenia" czegoś,bądź też niechęcią aby to nastąpiło.Pamiętaj też,aby nie mówić "będzie co ma być"oddawanie wszystkiego losowi jest najgłupszą rzeczą na świecie.-"Jak to jest z tą wiarą proszę Pana.Czy chodzi o to,aby odrzucić to słowo i żyć inaczej?Kiedy w coś chcielibyśmy wierzyć,a wszystko w koło nam na to nie pozwala-negujemy.Czy negacja nie jest pewną próbą usprawiedliwienia naszej obojętności czy też tego,że nam nie zależy?Może to strach?Przed tym,że może nam się coś nie udać. Można odrzucić strach i powiedzieć "będzie co ma być".Mówi Pan jednak żeby tego nie robić.Jak to więc jest?Czy to nie są sprzeczności?"-Nie rozumie Pani,to nie tak.Oddawanie życia losowi jest bez sensu. Nic się samo nie stanie.O pewne rzeczy trzeba się postarać.To tak jakby miała Pani kwiat w doniczce.Trzeba się starać i go podlewać,a będzie rósł.Jeżeli powiemy będzie co ma być,kwiat nie przeżyje bez wody.Prędzej czy później uschnie.To nie kwestia wiary.Możemy wierzyć w to że wypuści pąki,nie zrobi tego jednak bez naszej pomocy-bez wody.Możemy nie wierzyć,że zakwitnie,nadal go jednak podlewając.Jakie jest prawdopodobieństwo więc ,że będzie dobrze?Jak wierzymy czy też nie?Będzie dobrze wtedy gdy zobaczymy kwiat.Pytanie co nam potrzebne.Wiara,czy czyny?-"Czyny,to jasne.Co jednak gdy dostarczając mu wody nie widzimy żadnych efektów?Co Pan a to poradzi?-"Jedyna moja rada-poczekać.Niektóre kwiaty,nie kwitną w dwa tygodnie,czasami dać trzeba im trochę czasu.Polepszyć warunki.Radzę sobie wziąć do serca"
Będę pamiętać.Zobaczę zatem w jakim stanie jest mój kwiat,czy da się jeszcze coś zrobić.Dobranoc.

10.12.08

***

Powoli zaczynam odnajdywać siebie na nowo.Siebie sprzed paru chwil.kilka sekund temu. znów patrzę na latarnie.znów drzwi zamykane są tylko na jeden zamek w oczekiwaniu,aż wrócę.wracam.moje łóżko.moja przestrzeń.światło,które wpada rano,tak bardzo mi go było brak.Ciepło, nawet gdy idę trzęsąc się do łazienki.Znosiłam wiele.Gdy jestem tutaj mogę znieść jeszcze więcej,albo sprzeciwić się temu co jest złe.mam do tego sile.to tutaj,właśnie gdy patrze na latarnie docierają do mnie rożne rzeczy.dociera wszystko.za każdym razem wbijając następny gwoźdź programu.Pamiętaj,gdy spektakl będzie miał zbyt wiele do zaoferowania,po prostu wyjdę,nie znoszę ,aż takiego natłoku informacji. przypomina mi się wszystko.kim jestem.po co to wszystko robię.kiedy jestem i jak jestem.nie lubię być odkłada na półkę.ta najniższa.nie jestem mdlą książką którą czyta się raz dla zabicia czasu.proste słowa."poduszkę tym razem położyłem pod okno, i nie dlatego że nagle zacząłem żyć w harmonii z zasadami feng shui, ale że Ona tak robi kiedy jest u mnie." banalne,a tak ważne.napawające duma.przypominam je sobie nie raz.w chwilach gdy widzę jak kolejny raz próbuje ktoś zepchnąć mnie na dalszy plan.spycha na ten boczny tor,.nie potrzebny,nie nadający się do użytku.o tyle bardziej jest mi przykro ,jak widzę szmiry które leżą półkę wyżej."z nią natomiast jest tak, że ona jest cwańsza ode mnie i może być świetnym hamulcem moich niezdrowych zapędów.myślę że może właśnie ona jest moją szansą, żeby nauczyć się komuś ufać, zawierać kompromisy, a oduczyć się chorobliwej dumy, zanim wpędzi mnie ona ostatecznie do grobu. jesteśmy tacy sami i jak dobrze popatrzeć, to mamy nawet to samo szaleństwo w oczach. któregoś poranka chciałem, żeby zjadła ze mną śniadanie. otworzyła sobie chipsy zanim nawet zdołałem kiwnąć palcem, żeby coś przyrządzić. popijała kawą, którą ja jej zrobiłem. powiedziałem, że rozwala mnie na drobne, bo jest cholernie chuda i zamiast zjeść jak człowiek, to wpieprza Lays'y. stwierdziła tylko, że kawa jest wstrętna, ubrała się i bez słowa wyszła. jak tylko wyszła to dokończyłem te jej chipsy, choć do otyłych nie należę i powinienem żreć jak człowiek. potem wypiłem jej kawę, która była rzeczywiście okropna i prawie nie do wypicia." tak,zdecydowanie to jest to co jednak poprawia mi humor.Banalnie proste.

O mnie