25.8.08

***

Nawiązując lekko , o dystansie.Dystansie,który tak bardzo irytuje mnie teraz,zabraniając mi, robić i mówić pewne rzeczy,a, który tak bardzo ma mi pomóc później w dostosowaniu emocji do danej sytuacji.Mając świadomość konsekwencji,które mogą,ale nie muszą okazać się bardzo bolesne,doprowadziłam do sytuacji bez wyjścia.Do zawieszenia,które przez chwile jeszcze trwać będzie,a potem zniknie,pryśnie niczym bańka mydlana.Racjonalne myślenie w takich chwilach mówi człowiekowi:"Po co?Nie warto,później się człowiek będzie męczył z wspomnieniami,niepotrzebnie.Przecież można tego uniknąć",ale jest ta druga strona,która mówi,że życie jest krótkie,wszystko się może w nim wydarzyć.Mówi,że może przejść nawet nasze najśmielsze oczekiwania.Ten drugi tok myślenia wiąże się z pokusą i ot, mamy sytuacje patową.Gdy nie da się zrobić nic,by wyjść z czystym sumieniem,niczego nie żałując.Człowiek angażując się,przeżywa dotkliwiej możliwe porażki.Dystans do danej sprawy pozwala nam złagodzić,ewentualne konsekwencje związane z niepowodzeniem.Niestety,zabrania nam także,na to stu procentowe cieszenie się i angażowanie w daną sprawę.Ogranicza nasze uczucia,do tych, jak dla mnie najbardziej nie ludzkich,czyli do obojętności.Bijemy się po rękach,gdy chcemy sięgnąć po więcej,nie mówimy słów,które tak bardzo cisną nam się na usta.Pozwala nam to na zachowanie jeszcze większej ostrożności.Człowiek wtedy leży spokojnie,a w głowie ma burzę myśli.Wchodzą wówczas w grę pozory.Udawanie obojętności,powściągliwości do czegoś,na co tak naprawdę człowiek ma się ochotę rzucić z pragnienia.Bezradność,gdy chęć wypowiedzenia pewnych słów staje sie coraz silniejsza,jednak ograniczana przymusem zachowania umiaru.Pojawia się jeszcze mały problem,dotyczący drugiej strony,wobec to ,której stosujemy daną strategię.Tak samo jak jej trudno jest określić,motywy naszego działania,cele,uczucia,tak samo i nam trudno jest rozgryźć czy reakcja na nasze działania jest prawdziwa,czy też jest czysto iluzoryczna Doprowadzanie do takich sytuacji chyba jednak ma sens.Uczy nas wiele.Uczy przede wszystkim pokory,wobec rzeczy silniejszych od nas.Wzbogacamy się o nowe doświadczenia.Każdy człowiek bowiem inaczej reaguje na dane okoliczności.Widzisz?Nie da się zrobić tak,żeby niczego nie żałować.

12.8.08

***

Jak bardzo autodestrukcyjni jesteśmy?Jak bardzo niszczymy samych siebie?Psychicznie i fizycznie.Jak często zadajemy sami sobie ból?I czym to jest spowodowane?Czemu człowiek,któremu powinno zależeć na ogólnym dobrym samopoczuciu,swoim zachowaniem sprawia,że w środku czuje się źle?Czemu my sami niszczymy siebie bardziej niż robią to inni.Sami dla siebie jesteśmy największymi wrogami.Znając swoje słabości,największe wady i zalety,potrafimy się upodlić,czuć się fatalnie,czuć się tak bardzo nisko.Moja mama.Prawie 25 lat mieszka w mieszkaniu którego nienawidzi,do którego wcale nie chce wracać.Czemu tu nadal mieszka?Przeprowadzenie się nie jest problemem.Tworzą się one dopiero wtedy ,kiedy szuka wymówki.Czemu?Przecież tak bardzo nienawidzi tego miejsca.Ludzie trwający w nieszczęśliwych związkach.Zdając sobie sprawę z tego,że nigdy nie zaznają szczęścia,takiego którego by pragnęli,trwają w nich nadal.Użalając się nad sobą,zwierzając swoim przyjaciołom ,kolegom i koleżankom z pracy.Stosując w ten sposób jakąś dziwną terapie na samych sobie,która tak naprawdę wcale ich nie uzdrowi.Nikomu nie pomoże.Po tym użalaniu się,wrócą do tego samego,trwając w tym samym.Czemu tak jest?Czy to jest przyzwyczajenie?Strach przed czymś nowym?Przed czymś co trzeba budować i poznawać od nowa?Strach,że coś może pójść nie po naszej myśli.Może nie jesteśmy gotowi na to by zmierzyć się z wyzwaniem i przyjąć na siebie następną ewentualną porażkę.Może było w naszym życiu już tyle porażek,że nie dopuszczamy myśli ,że może być lepiej.Dalej będziemy mieszkać w domach których tak nienawidzimy,chodzić do pracy która nas tak do wszystkiego zniechęca i chodzić do łóżka z tymi którzy tak bardzo nas obrzydzają.

6.8.08

***

Dopadła mnie jakaś dziwna rutyna.Tak,chyba tak to się nazywa,rutyna.Powtarzanie codziennie tych samych czynności.Lodówka.Szklanka,2 kostki lodu,whisky,cola,papieros,film,książka.Patrząc się teraz na szklankę myślę o tym,że wczoraj robiłam to samo.Przedwczoraj też,i przed przedwczoraj również,tak samo jak i 3 i 4 dni wcześniej.Lubie pić z grubego szkła.Lubię też jak kostki lodu brzęczą ocierając się o siebie i brzegi szklanki.Nadrabiam z filmami,nadrabiam z książkami,nadrabiam z prawie wszystkim co kiedyś często robiłam i nagle zatracając się gdzieś w biegu przestałam.Jednak coś jest nie tak,zawsze jest coś nie tak.Problemy,które mnie dręczą,te rzeczy nad,którymi cały czas się zastanawiam,te które nie pozwalają mi się cieszyć na sto procent,bo zawsze o nich myślę,są spowodowane przez jedno-nie wiem jakim człowiekiem chce być.Nie wiem jakim człowiekiem jestem.Czy chce żyć statycznie,dojrzale,mieć zaplanowane,poukładane wszystko,czy raczej szaleńczo łapać chwile ,jedną za drugą,nie zważając na to czy mogę się zachłysnąć.Statyczność daje bezpieczeństwo,które poniekąd każdemu człowiekowi podobno potrzebne jest do szczęścia.Poczucie bezpieczeństwa,to taka śmieszna rzecz,która w jakiś tam sposób nie pozwala nam myśleć,że może coś pójść nie tak,a jeżeli już coś złego się zdarzy to mamy dziwne przeświadczenie,że nie dotknie to nas,aż tak bardzo,że zaboli.W całej tej statyczności,brakuje mi szaleństwa.Wkrada się rutyna.Pewność,że nic nas nie może zaskoczyć,powoduje,że spodziewamy się wszystkiego i jeżeli już się coś wydarzy, nie rusza to nas za bardzo.Ani w ten pesymistyczny ,ani w ten optymistyczny sposób.W tym łapaniu chwil,braniu wszystkiego co się da garściami jest coś takiego,że za chwilę, za moment może się coś wydarzyć.Coś czego się nie spodziewaliśmy,coś co może nas napawać szaleńczą radością,albo doprowadzić nas do płaczu,cierpienia.Człowiek statyczny wydaje mi się być człowiekiem bez uczuć.Człowiek szalony,kimś kto nagle może spaść,albo utopić się w tym morzu doświadczeń i przeżyć.Należałoby więc znaleźć złoty środek.Zamiast popadać ze skrajności w skrajność wypośrodkować wszystko.To wcale nie jest takie łatwe jak mogłoby się wydawać.Stojąc więc pomiędzy dwoma wariantami zastanawiam się jakim człowiekiem jestem,a jakim chciałabym być.Zaczynam wątpić w pomocne działanie whisky.

O mnie